Dziś było - wg planów - zdobycie szczytu Wielkiej Sowy. Udało się, mimo, że trochę krótko, aczkolwiek strasznie wyczerpująco.
Położyłem się spać koło 3. Wszyscy już smacznie spali i przewracali się na drugi boczek. Oprócz Krzysia, bo drugi boczek miał potrzaskany po wczorajszym zjeździe, więc jako jedyny spał tylko na jednym. Około godziny 8:06 z sekundami do naszego pokoju wpadły ryngolce i jednoboczkowe Krzysie na czytanie relacji z dnia poprzedniego.
Śniadanie na 9, więc po porannej toalecie trzeba było jakoś sobie ten czas zapełnić. Trochę spędziliśmy go w altance,
Trochę snując się po górkach na podwórku,
I trochę w hallu, studiując znienawidzoną przeze mnie mapę.
Po śniadaniu zaczęliśmy się przegrupowywać na podjazd. Zdjęć ze śniadania nie wrzucałem, bo tranza narozlewał herbaty i obrus wyszedłby niekorzystnie. Poza tym wszyscy jedliśmy w pośpiechu, bo jeden osobnik skończył swoje śniadanie a potem zaczął opróżniać talerze innych.
Najpierw do pokonania mieliśmy całkiem zgrabną górkę, po czym nastąpiła zjazda na hamulcu, by za chwilę zjechać z asfaltu i zacząć skrobać się znów wiadomo pod co. Temperatura jakieś 900 stopni, ale dało się jej nie czuć przy prędkości powyżej 10km/h.
Niestety podjazd pod Wielką Sowę raczej tego nie umożliwiał.
Wczoraj trasa dość zróżnicowana, dziś monotonnie, pod górkę.
Po 3 km trzeba było zrobić przelew. Tętno coś koło 200.
Dało się nawet prowadzić.
W środku podjazdu ktoś się pomylił i wylał jakieś 300m asfaltu. Poza tym nic się więcej nie wydarzyło z nawierzchnią lepszego.
Ja sobie nawet zrobiłem taki niedzielny, poranny spacerek, ale widząc skierowane we mnie obiektywy szybko wsiadłem na rower, żeby nie było siary.
Z przodu oczywiście komentarze: podjedzie? Nie podjedzie. Ile dajesz?
Wszystkim podjazd robił bardzo źle na kondycji, tylko Krzyś jakiś taki uśmiechnięty. Może nie wiedział, że jedzie pod górkę? W końcu jak wczoraj trzepnął, to nie wiadomo, czy mu się tam przewody nie poprzestawiały.
Jest płaskowyż, zwany Kozim Siodłem. Tu krzyżuje się kilka szlaków, ale aż się boję domyślać się etymologii nazwy.
Tu się niestety skończyła w miarę dobra droga. Dalej wyglądało to, jakby jechał jakiś wóz z kamieniami i co chwila je gubił. No ale w końcu szlak rowerowy.
Na szczęście w paru miejscach były boczne ścieżki, którymi zdecydowanie lepiej prowadziło się nasze haki.
Z każdym metrem w górę wydawało się, że już wyżej chyba nie można, a jednak można.
Nosił rower Krzysia razy kilka, to Krzyś poniósł swojego wilka.
Jeszcze wyżej, ale już zaczyna coraz bardziej wiać, czyli oznaki szczytu. Jechać się nie dało.
Przynajmniej na naszych rowerach, z naszym doświadczeniem i z naszą kondycją. Kolega który tutaj sobie figluje między kamieniami stwierdził, że on kondycji nie ma, bo dopiero 10 raz w tym roku na rowerze. Nie miałem siły rzucić w niego kamieniem. Z nienawiścią i zazdrością patrzyłem tylko, jak się od nas oddala.
No ale wróćmy do rzeczywistości. Niedzielnego spacerku ciąg dalszy.
Szczytowałem jako pierwszy, potem Krzyś, następny był kitor, a tu jak widać ostatni tranza i Jolka.
Na samym szczycie jakiś mądry postawił latarnię morską. W górach. Ciekawe po co.
Zapłaciliśmy nawet za wejście na tę latarnię. Coś koło 1030m n.p.m. To nie waluta, tylko wysokość.
Takie widoki zastaliśmy na samej górze: stąd przyjechaliśmy.
Tam Jolka grzała ławę.
Tam sobie zjedziemy za chwilę.
Ale przed zjazdem parę lanserskich fotek. Tu na tle latarni.
Tu Krzyś udaje, że myśli.
Tu ja udaję, że mam świetną mapę.
Tu napełniamy moją kroplówkę viagrą w płynie.
Tu kitor prosi tranzę o kawałek batonika w płynie.
Dobra. Skończyły się żarty, zaczęły się kamienie.
W dół jeszcze kawałek, a opony ślizgają się na bardzo luźnym podłożu, klocki rozgrzane do czerwoności. Mimo, że gorąco, to przyjemnie nas owiewa.
Cały czas z górki. Jolka i Krzyś gdzieś zostali z tyłu, więc na skrzyżowaniu trzeba poczekać, żeby wskazać drogę.
Czekamy.
Czekamy,
Jest Jolka. A wcześniej Krzyś, ale jechał tak szybko, że nawet fotoradar nie byłby w stanie mu zrobić zdjęcia. Chyba chciał drugi boczek do kompletu, ale dziś się nie udało.
Jedni bardziej, drudzy mniej ryzykownie pokonywali zjazd po luźnych kamieniach.
Kawałek płaskiego, więc czekamy na całą ekipę.
Dojeżdża Jolka jako ostatnia, ale też najbardziej rozważna.
Za chwilę mamy ostatni zjazd, najbardziej stromy. Ci z wysokim ubezpieczeniem pojechali pierwsi.
Ci z lichym ubezpieczeniem tylko przy zusie jadą ostatni, na pełnym hamulcu.
Taki zjazd, że dało się jedynie jechać trawą na moich semi-slickach, bo czułem, jak tracę przyczepność na wysypanej piaskiem drodze. W pewnym momencie nawet zszedłem, ze względu na - wiadomo - niskie ubezpieczenie.
Tak to wyglądało z dołu.
W międzyczasie zdawałem relację telefoniczną. Dwie relacje w jednej.
Ryngolec ze swoją pieszą ekipą pojechał zwiedzać zamek w Książu zaraz jak my się pozbieraliśmy na Sowę, więc wróciliśmy pierwsi i czekaliśmy na ich powrót. W międzyczasie Krzyś chwalił się swoimi siniakami. Tego na biodrze chyba nie miał po wczorajszej wywrotce, możliwe, że to Jolki sprawka.
Z tego czekania zrobiliśmy się trochę głodni, więc wybraliśmy się na obiad. Były rosółki, kurczaki po azjatycku i swojski schaboszczak.
Po obiedzie nadjechały ryngolcowate i mogliśmy udać się w stronę domu. W międzyczasie tranza i Krzyś posnęli jak niemowlaczki.
W rytmach disco-polo wracaliśmy do Wielunia, z piosenką na ustach: "całowałeś dziewczę w plecy? nie proszę księdza, troszeczkę niżej".
tranza, spoko. Spójrz na opisy tych tras: http://strefamtbgluszyca....a=php/trasy.php i powiedz, że wczorajszy plan zrobienia najtrudniejszej z możliwych tam tras powiódł się w znacznej części, mimo późnego startu i problemów na trasie. Jestem naprawdę szczęśliwy i dumny, że tak podołaliśmy. We wrześniu już kolejna wyprawa, chyba też w góry na kilka dni.
Pomógł: 6 razy Dołączył: 23 Mar 2011 Posty: 240 Otrzymał 15 piw(a) Skąd: przybył do Wielunia
Wysłany: 2013-07-30, 00:26
.
Gratulacje od starszaka
Ostrzegam, że jeszcze kilka takich relacji ... a kupię sobie rower , przesiądę się na niego ze swojej wygodnej bryki i ... cichaczem , po kryjomu bądę za Wami jeździł
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum