R E K L A M A
P O R E K L A M I E

Wieluń - forum,adresy, informacje, reklama, kluby, restauracje, komunikacja, pkp, pks, ogłoszenia, praca,mapa, firmy, radio




Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia Strona Główna Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Forumowy Rajd Szlakiem Orlich Gniazd
Autor Wiadomość
Ferbik 
Administrator



Pomógł: 143 razy
Wiek: 44
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 15820
Piwa: 107/205
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-24, 01:12   

Dzień drugi. Jakieś 62 km.



Rankiem, kiedy jeszcze nawet koguty spały, a tranzy żona już niestety nie, nasz pokój (ja, tranza i michu) obudził się pierwszy. Mimo, że poszedłem spać po 2 a pobudkę na telefon mieliśmy coś koło 7, czuję się chyba całkiem nieźle, chociaż jest znowu 2 godzina.
Ale przejdźmy do konkretów. Powstawali, zażyli porannej toalety, zakupy w pobliskim sklepie zrobili, w którym okazało się, że mają nawet serek wieluński "Mój ulubiony" i schodzi bardzo dobrze, po zakupach śniadanie. Po wtrząśnięciu paru obwarzanek, popiciu maślanką i popędzeniu w stronę "trójki", można było ruszyć dalej.



Zapowiadało się dość gładko.



Mimo źle oznakowanego wjazdu na zamek Bydlin, po zawróceniu paru kilometrów znaleźliśmy wjazd, a raczej podejście.



Pamiątkowa fota z kolekcjonerem gum przed oblężeniem zamku.



Fortyfikacja zdobyta!



Dwie pszczoły razem z jareku i dawidu, na pierwszym planie oursonu i masakru.



Żeby nie było za łatwo, to górka. Miała chyba z 50 km długości.



Cały czas ją pokonujemy.



W końcu! Jak widać, to już nie te same uśmiechnięte twarzyczki, co dzień wcześniej. 3 stany przedzawałowe, 5 omdleń.



Za chwilę było tak z górki, że ja nie ryzykowałem wyciąganiem aparatu, a tranza, nasz mistrz łapania gum, właśnie powiększył swoją kolekcję do trzech. Postój na łatanie.



W pogotowiu już Krzyś, ale WD40 na nic się zda na pękniętą gumę. Jedynie skrzypieć przestanie.



Wszyscy czuli się jak na seansie filmowym, jednak z racji problemów z dętką seans ten długością odpowiadać zaczynał dwóm częściom Władcy Pierścieni.



5 godzin później...



Udało się w końcu gusłami i jadem z węża zakleić dziurę (wąż nie był pod ochroną, bo ogrodowy), więc mogliśmy jechać dalej.



Przed nami ogromna góra.



Tak ogromna, że większość prowadziła.



Okazało się na szczycie, że przed górką był skręt w leśną drogę, ale nikt nie psioczył, że zjechaliśmy z trasy, bo chyba wszyscy byli dumni z tego, że daliśmy radę.



Po pokonaniu - uwaga nowość! - paru ładnych górek w lesie, czas na zjazd szutrówką.



Nie było jednak czym się cieszyć zawczasu.



Leśne wąwozy i dukty, to coś, co należy do moich ulubionych.



Postój, nie wiadomo na co.



Czas na zwiedzanie skałek i parę fotek.







Takie widoki napotykaliśmy co chwilę.



Zadowolony tranza i mój autoportret.



Gó...rzysty podjazd.



Ten jest większy.



Łysy wuj zamykał peleton spacerkiem.



Przed zamkiem w Smoleniu.



W trakcie do,





i na zamku.



Wjechaliśmy do Złożeńca i co? Górka. Żeby tego było mało, sklep znajdował się na szczycie. To był taki bonus za wjechanie, wprowadzenie rowerów.



Przy wódopoju.



Łączę się z bazą po kablu, a dokładnie z Darkiem od www.it-jura.pl, by zasięgnąć paru cennych wskazówek.



Zjazd z jakże subtelnie nazwanej góry - Dupnicy.



Zmoczenie gorących głów w studni i można jechać dalej. Woda już po nas nie zdatna do spożycia, nawet po wielokrotnym przegotowaniu.



Oooo!grodzieniec w tle.



Chciałem zrobić ładne zdjęcie, to co chwila ktoś mi w kadr wchodził.



Pokonanie dołem małpiego gaju wcale nie należało do wyczynów.



Wypas pod zamkiem.



Czas na zwiedzanie zamku.







Sala odnowy biologicznej. Tu widzimy fotel z igłomasażem.



Klatka błazeńska, dla niecierpliwych klientów.



A to jest najciekawsze:



Tu opis tej lewatywy.



Fotoaparatka kontem lub kątem pluje.



Chyba dziedziniec.



Leniwce pod zamkiem to dość egzotyczny widok.



Na dole Łukasz z Agnieszką szukają szczęścia.



Po zwiedzaniu zamku, pobycie w spa, czas na łobiat.



Schabowy z pierogami zamiast ziemniaków zrobił na kelnerce tak duże wrażenie, że doniosła tę porcję w ratach jako ostatnią. Oczywiście wymyślić to mógł jedynie tranza.



Po obżarstwie czas wyrzucić z siebie te kalorie.



Widok powalił mnie z nóg. Van Gogh ze swoimi niech się schowa.



Jareg, Stefan, Agnieszka i ktoś tam daleko też byli pod wielkim wrażeniem. Nie... chociaż nie oni. Ci byli, bo chcieli pamiątkową fotkę.



Jaro ze swoją pierwszą pękniętą gumą, która była pretekstem do tego, żeby obejrzeć okolicę z pola w pozycji kucającej. Tranzy z gumami nie ma co gonić. Nie ma szans.



Mój rower i nowo nabyty stojak do niego.



Klejenie czas zacząć.



By za chwilę móc ruszyć dalej.



Za daleko i za późno na zjechanie do tego zamku, więc tylko pstryk! I lecimy.



A cóż to? Górka?



Zjeżdżając z tej górki zgubiłem spodenki. Na szczęście nie przewiało mnie, bo spodenki wypadły mi z niezapiętej sakwy. Czujny ourson wychwycił je w mig i na dole wróciły do sakwy z powrotem.



Prawie byłem ostatni, a wszyscy pojechali nie w tę stronę, więc znowu znalazłem się na przodzie.



Pamiątkowe zdjęcie przy poczcie w Karlinie.



A tu już 'delikatna' górka pod zamkiem w Morsku.



Ona też miała chyba z 50km długości i 60% nachylenia.



Na zamku spotkaliśmy się z Darkiem od www.it-jura.pl, by wręczył wcześniej zakupione przez siebie dętki dla tranzy, bo tranzie się już zapas czterodniowy w pierwszym i drugim dniu skończył. Po sympatycznej pogawędce ruszyliśmy w dalszą drogę, bo czas nas gonił, a jeszcze trzeba było znaleźć jakiś sklep przed noclegiem.



Ostry downhillowy zjazd z góry, podczas którego tranza postanowił się przewrócić i zgubić okulary zakupione na stacji benzynowej za 24,99.



Sklep i czas na zakupy.



Niełatwo jedzie się pod górę, pod którą nic nie widać. Na szczęście wjeżdżaliśmy tyłem.



Skróciliśmy drogę, żeby zdążyć jeszcze w ten sam dzień na ten drugi nocleg.



W oddali zamek, w bliży my.



Jeszcze tylko prosty odcinek lasem,



Jeszcze chwila,



i jeszcze jedna z zamkiem w Mirowie w tle,



by móc się delektować szerszym siedzeniem, niż to w rowerze.



Za chwilę też idziemy na rowery! Jest 10 rano! :)
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Grzegorz Nowak (W) 
Moderator
nil nisi bene ;)



Pomógł: 19 razy
Wiek: 51
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 1096
Piwa: 23/18
Skąd: Wieluń, now Łodź :(
Wysłany: 2012-07-24, 09:21   

:)))) fajne, Mirów, Bobolice to cudowne okolice :)))
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
alef 
Ma stragan na targu


Pomógł: 15 razy
Wiek: 71
Dołączył: 24 Sie 2006
Posty: 626
Otrzymał 10 piw(a)
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-24, 10:08   

A ja codziennie przejeżdżam taką samą ilość kilometrów co Wy naokoło Wielunia! (też Jura - tylko niższa)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
monikzy 
Przyjeżdża na zakupy
monikzy



Pomogła: 2 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 272
Postawił 1 piw(a)
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-24, 14:39   

Bardzo fajna relacja, czekam na więcej :)
_________________
“The person, be it gentleman or lady, who has not pleasure in a good novel, must be intolerably stupid.” - Jane Austen
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
alef 
Ma stragan na targu


Pomógł: 15 razy
Wiek: 71
Dołączył: 24 Sie 2006
Posty: 626
Otrzymał 10 piw(a)
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-24, 15:30   

A ja czekam jutro na relację w RZW. Ferbik - złoty mikrofon dla Ciebie!!!
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
dorman_jura 
Słyszał o Wieluniu


Dołączył: 24 Lip 2012
Posty: 2
Skąd: Zawiercie
Wysłany: 2012-07-24, 16:40   

Witam,

Febrik nie wiedziałem, że masz taki talent do relacjonowania. Kapitalne.
Pozwolę sobie tylko na drobną korektę. Jedno z ostatnich zdjęć z drugiego dnia wyprawy -w tle to nie był zamek tylko skały Góry Zborów. W bliży zdecydowanie Wy.
A swoją drogą szkoda, że nie zaryzykowaliście podjazdu na ten szczyt. Morsko to przy nim Pikuś, Pan Pikuś.

Pozdrowienia i czekamy na dalsze losy.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Reniutka 
Słyszał o Wieluniu
renata


Wiek: 70
Dołączyła: 24 Lip 2012
Posty: 2
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-24, 23:02   

A gdzie fotka z" kontroli" rajdu w Ogrodzieńcu ? 8)
_________________
rk
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Ferbik 
Administrator



Pomógł: 143 razy
Wiek: 44
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 15820
Piwa: 107/205
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-24, 23:10   

Trzeci dzień! Ale chwila.

alef napisał/a:
A ja czekam jutro na relację w RZW. Ferbik - złoty mikrofon dla Ciebie!!!


Nie przesadzaj :) Nie mam parcia na sitko, mimo wszystko dziękuję.

dorman_jura napisał/a:
Witam,

Febrik nie wiedziałem, że masz taki talent do relacjonowania. Kapitalne.
Pozwolę sobie tylko na drobną korektę. Jedno z ostatnich zdjęć z drugiego dnia wyprawy -w tle to nie był zamek tylko skały Góry Zborów. W bliży zdecydowanie Wy.
A swoją drogą szkoda, że nie zaryzykowaliście podjazdu na ten szczyt. Morsko to przy nim Pikuś, Pan Pikuś.

Pozdrowienia i czekamy na dalsze losy.


Cześć Dareczku! Przede wszystkim dzięki po stokroć w imieniu tranzy za super dętki. Na szczęście albo i na nieszczęście się nie przydały, ale o tym niżej.

Z racji tego, że przy zjeździe do Olsztyna wyskoczył mi telefon z uchwytu i przejechał się po asfalcie jakieś parę metrów, dziś mapa w dwóch kawałkach, bo musiałem go poskładać i ponownie odpalić znaczenie ścieżki.






Rano przebudziłem się po 7, albo i 8... próbując się podnieść z łóżka, bezskutecznie. Dopiero paręnaście minut napinania mięśni pozwoliło mi wstać z koi.
Mała toaleta, sklep, śniadanie, pamiątkowy wpis u właścicieli gospodarstwa agroturystycznego i można było wyruszyć.
Z racji tego, że jechał z nami tranza, trzeba było już na samym początku zapobiegawczo skrócić trasę, pomijając zamek w Bobolicach. Jak się później okaże, to była bardzo trafna decyzja.
Jak na każdy dzień przystało, na samym początku demotywująca górka.



Pierwszy sklep, więc zaopatrzenie w picie i baterie do aparatu, żeby można było dokończyć tę relację.



Dzień zapowiadał się dość asfaltowo, jednak po zjechaniu szlakiem - uwaga - rowerowym, który pokrywał się z niebieskim pieszym, by za chwilę połączyć się i ciągnąć dobry kawałek czarnym pieszym, miny nam zrzedły. Brawo dla tyczących szlaki rowerowe takimi piaszczystymi, trudnymi i nie przejezdnymi trasami.



Tranza jeszcze się cieszy, ale już niedługo. Jeszcze nie wie co go czeka.



Z racji tego, że tranza lubił łapać gumę i osiągnął w tym mistrzostwo, dorman_jura w dniu poprzednim podrzucił nam na Mirów dwie dętki, tak jak pisałem. No co się jeszcze mogło stać z jego cud-miód rowerem, skoro dętki były w zapasie, łańcuch i podstawowe części zamienne? Support! Okazało się, że prawdopodobnie wyrobił mu się system mocowania lewej korby. Mieliśmy już po półgodzinnej (kolejnej, ale już jednej ponad normę stracie czasu przez tranzę) zakopać go w lesie i jechać dalej w 14, lecz nikt nie miał saperki. Próbujemy dokręcać.



Wyglądało to tak poważnie, że przerażone dziewczyny same zaczęły kopać dół dla tranzy swoimi tipsami. Wystraszony na śmierć biedak próbował korbę dokręcać czym się dało. Brakowało mu tylko klucza z nanometrem.



Przeżył, bo trochę dokręcił. Pedałujemy.



Dojechaliśmy do Żarek, gdzie okazało się, że na oursona obraziły się dwie szprychy i tam właśnie zostały.



Żarki. z górki.



Z Żarek ruszyliśmy w stronę Złotego Potoku, ale asfaltem, bo musieliśmy przeprogramować trasę z racji kontuzji rowerów tranzy i oursona. Nie będziemy nadwyrężać ich w terenie. Ja pszczółka w kamizelce otwierałem, a Jareg Indyg zamykał peleton. Oprócz forum administrowałem dzisiaj dość sporym kawałkiem dróg województwa śląskiego. Podjazd pod górkę i trzecie dokręcenie korby tranzy.



Przystanek na małe co nieco.



Świeżuteńkie pstrągi. Smacznego! Ślina Wam leci, co? Dodam, że dziś tranza miał żarcie podane jako drugi, ale tylko dlatego, że pilnowaliśmy jak zamawia i wpuściliśmy go przed wszystkich zgodnie z obietnicą z poprzedniego dnia.



Po małym posiłku ruszyliśmy do Złotego Potoku, jednak wcześniej tranza, ourson i Stefan ruszyli w tym samym kierunku na Janów w nadziei na poprawę kondycji swoich rumaków. O Stefanie nie wspominałem z racji tego, że chyba trochę symulował odnośnie zgiętego wózka i chciał wyłudzić nowy łańcuch. Tranza jednak stary wyjadacz chleba z wielu sabatników zorientował się w porę i naprostował mu wózyk, przez co zaoszczędziliśmy łańcuch dla kogoś innego. Pewnie mnie się wyciągnie. Wózyk to taki nasz wieluński slogan.
Zjechaliśmy do kompleksu pałacowo-muzealno-szkolno-stawowego i tam czekaliśmy na support techniczny. Indyg gonił kaczki.



Jareg nie wiedział, że kaczki gałęzi nie jedzą, ale usilnie próbował karmić, jak już zmęczył się gonitwą za rosołem.



Indyg w całej krasie, na tle szkoły w zabytkowym budynku. Rzondzi!



Reszta dojechała do nas, w międzyczasie poszła relacja do radia. Ruszyliśmy dalej.



Krzysiu, powiedz mi jak mam żyć... Krzyś, jakbyście się przyjrzeli, ma drewnianą kierownicę.



Ze Złotego potoku dojechaliśmy Aleją Klonów do Siedlca.
Siedlec leży obok ciekawego rezerwatu o unikatowej nazwie: Dupka. Wczoraj Dupnica, dzisiaj Dupka, ciekawe co jutro? Może Dupsko? Zobaczymy. Zjeżdżamy z Dupki.



Stoimy na podnóżu Dupki, jeśli oczywiście Dupka może mieć jakiekolwiek podnóże.



Wróciłem się kawałek zrobić fotę Pustyni Siedleckiej, jednak odsyłam do wujka gugla, bo jako jedyne się nie chciało załadować. Polecam w przeciwieństwie do zarośniętej Błędowskiej - tak jak Dorman polecał. No cóż... na Olsztyn!



Za Zrębicami ktoś postanowił, że łatwo nie będzie. Najpierw zdjęty asfalt.



Potem podsypka piaskiem.



Ktoś się pomylił, bo zaczęło się jechać całkiem znośnie.



Rozdzieliliśmy się nawet, bo zaczęły się aż dwie równoległe drogi. Naprawdę. Chyba.



Drogi złączyły się po paruset metrach. Lewą nitką pojechał Indyg z oursonem.



Ja rozpędzony musiałem przejechać przez piach, minąć oursona, przejechać bokiem drogi po mchu, wjechać na piach i dotrzeć do utwardzonej drogi. Niestety plan do końca nie wypalił, ale skoro jedziemy szlakiem Orlich Gniazd, kolejny orzeł na szlaku.



Otrzepawszy się ruszyliśmy na podbój Olsztyna.



Oooooooo!!lsztyn!



No i na zjeździe do centrum mój telefon postanowił przejechać się czymś innym niż rowerem w uchwycie. Stąd na początku dwufazowa mapa. Poskładałem, pomodliłem się i ruszyłem dalej za ekipą, która czekała na mnie na rynku od dobrych parunastu minut.



Obiad, lody, picie, czyli kolejny postój.



Tranza już w międzyczasie dokręcał kolejny raz swoją korbę wykałaczką czy czymś podobnym. Coraz lepiej to trzymało. Ja w międzyczasie poszedłem zlokalizować jakiś sklep rowerowy w poszukiwaniu ewentualnej korby dla tranzy. Znalazłem sklep. Jak zapytałem panią o korbę XTR z systemem octalic, zobaczyłem śmierć w oczach, po czym usłyszałem drżącym i przerażonym głosem: "chyyybbbaaaa nieeee mmmmamammmaammmyyyy...". Mieli tylko korby stalowe, od komunijnych rowerów. Niestety do brykietowego rowera tranzy nie pasujących. Podziękowałem i poszedłem na pizzę. Tranza nie zamawiał obiadu ostatni, ale nie pilnowany znów dostał niestety na końcu. Jutro sam mu osobiście podam obiad jako pierwszemu. Pojedli, popili, czas ruszać w dalszą drogę.



Ale górka! Na szczęście w dół. Na przedzie dawid. Jeszcze nie obrandowanym rowerem i w nieobrandowanym kasku. Ale o tym później.



Za jakąś chwilę mieliśmy dość znaczący podjazd. To zdjęcie ma bardzo wymowny tytuł: "gul, gul, gul, gul".



Ryzykowne zdjęcie z górki, przy prędkości ponad 50km/h. Albo zęby, albo zdjęcie. Udało mi się zachować jedno i drugie.



Przy próbie zrobienia kolejnego zdjęcia wypadły mi baterie od aparatu, jechałem ostatni, ale nie krzyczałem na grupę, tylko wróciłem i pozbierałem. Skoro już wyciągnąłem ten aparat, włożyłem wypadnięte baterie i zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcie. Wyszedłem super. Chyba. Ten grymas to ze zmęczenia. Ale nie płakałem.



Jako, że wysuszyło nas trochę słońce, a sklep był otwarty, daliśmy więc zarobić sklepikarce.



Już coraz bliżej do noclegu, a tu nagle Jareg wjechał w Kasię od tyłu i naderwał jej sakwę. Naprawianie.



Dojechaliśmy do Kruszyny, gdzie musieliśmy pożegnać się z Łukaszem i Agą, którzy musieli nas opuścić z racji jutrzejszego wyjazdu nad morze. Dzięki Wam, za te trzy wspaniałe dni!



Jeszcze tylko pamiątkowa fotka na otarcie łez i można ruszać dalej.



Ruszyliśmy na Wikłów, by na dwa razy pokonać sławetną Gierkówkę.



Jesteśmy na noclegu! Po załatwieniu balii oraz proszku, razem z Indorem zaczęliśmy prać.



Wszyscy mieliśmy obrandowane rowery naklejkami forumowymi oprócz dawida, który wychodził z dziwnego założenia, że nie, bo nie! Jarek postanowił złamać jego założenie, więc napierw rower, potem kask. Kleimy! Śmichy, chichy, aż tu nagle...



... w oknie chyba właściciel powyższych.



Jarek odstawił taniec indyka i dawid przebaczył. Będzie jeździł obrandowany.
Gril z dawką mocnego humoru i można iść spać.



Dziś zielona, ostatnia noc... ja, tranza i Kasiex mamy jeden domek, reszta śpi w hotelowych pokojach... wysmarowały nam gady klamkę ketchupem myśląc, że to mnie pierwszego pogoni. Kasiex się złapała, więc teraz czas na rewanż. Jak przeżyję, to relacja z jutrzejszego dnia na wieczór. Dobranoc.
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Grzegorz Nowak (W) 
Moderator
nil nisi bene ;)



Pomógł: 19 razy
Wiek: 51
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 1096
Piwa: 23/18
Skąd: Wieluń, now Łodź :(
Wysłany: 2012-07-25, 05:24   

dzień dobry :)))
toż chyba trzeba Was będzie chlebem i solą powitać.. albo chociaż ... maślanką ;)))
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Ferbik 
Administrator



Pomógł: 143 razy
Wiek: 44
Dołączył: 12 Lip 2005
Posty: 15820
Piwa: 107/205
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-25, 06:52   

Dzień dobry :) Brawo dla pana, który kosił przed chwilą trawnik spalinową kosiarką pod oknami naszego domku! Ciekaw jestem, ile mu ekipa z hoteliku zapłaciła. Czekamy na otwarcie sklepu o 9, jemy śniadanie i ruszamy na Wieluń. To już ostatni dzień.
_________________
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Gagatek 
Przejeżdżał przez Wieluń
:) :) :) :)



Wiek: 33
Dołączyła: 01 Cze 2012
Posty: 74
Otrzymał 1 piw(a)
Skąd: Londyn
Wysłany: 2012-07-25, 07:10   

Pewnie jakaś niespodzianka po drodze na was czeka ;-)
_________________
Życie mamy tylko jedno...
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
dorman_jura 
Słyszał o Wieluniu


Dołączył: 24 Lip 2012
Posty: 2
Skąd: Zawiercie
Wysłany: 2012-07-25, 07:20   

W kwestii nazewnictwa na Jurze. Coś w tym jest, bo przecież jej znawcy znają takie nazwy jak "Dupice" - dawna nazwa jednej w pobliżu Zawiercia, czy też "D... [niestety ta część nazwy choć oficjalnej została wymoderowana] Słonia" - ci co wspinają się na skałki wiedzą o co chodzi.
Ogólnie TE klimaty jak widać są dość popularne :D
Postaw piwo autorowi tego posta
 
   
Marta 
WIELUNIAK



Pomogła: 40 razy
Wiek: 33
Dołączyła: 13 Lip 2005
Posty: 2807
Piwa: 5/4
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-25, 11:28   

Mega! :D Którędy wjeżdżacie do Wielunia? Wyszłabym Was przywitać :D
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Lesiu 
Wieluniaczek


Pomógł: 15 razy
Dołączył: 19 Lip 2005
Posty: 1562
Otrzymał 1 piw(a)
Skąd: zewsząd
Wysłany: 2012-07-25, 15:18   

Śmignęli przed chwilką 18-go Stycznia :D żółto-czerwono-żółty peleton.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Marta 
WIELUNIAK



Pomogła: 40 razy
Wiek: 33
Dołączyła: 13 Lip 2005
Posty: 2807
Piwa: 5/4
Skąd: Wieluń
Wysłany: 2012-07-25, 15:53   

Widziałam już Was całych i zdrowych w mieście! Witamy w domu! :D I czekamy na relację :))
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
   
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template Acid v 0.4 modified by Nasedo.


Wieluń Forum dyskusyjne
Kontakt z Administracją Forum | Kontakt z właścicielem domeny
Stomatolog Wieluń Sprawdzenie przebiegu BMW | Iris Trade Łódź Montaż instalacji gazowych | Skracanie linków | Klinika BMW | Notariusz Włochy BMW SPRAWDZENIE PRZEBIEGU,HISTORIA SERWISOWA BMW