Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Pręgierz - Uczniowie czy bydło?

glizda - 2007-07-06, 13:14
Temat postu: Uczniowie czy bydło?
Nadeszły wakacje i wielu nauczycieli odetchnęło z ulgą. Nareszcie koniec udręki, koniec beznadziejnego przekonywania grupy rozwrzeszczanych wyrostków do tego, że poezja Leśmiana jest piękna i wartościowa. Przez dwa miesiące nie będą widzieć wbitych w siebie złych spojrzeń i słyszeć, jak ukradkiem lecą w ich stronę przekleństwa i wyzwiska.


Cegłami w staruszkę
Uczniowie są dziś w szkole praktycznie bezkarni. Można ich teoretycznie zawiesić w prawach ucznia, ale kogo to obchodzi. Zresztą i tak zaraz zgłoszą się rodzice, którzy powiedzą, że nauczyciel prześladuje ich Zdzisia czy Krzysia, a to taki dobry chłopiec. Jeśli nauczyciel będzie się dalej upierał przy tym, że uczeń powinien być ukarany, rodzice napiszą na niego skargę do kuratorium, a jeśli będzie trzeba, to do ministerstwa. Jest jeszcze rzecznik praw ucznia, który skwapliwie weźmie w obronę każdego agresywnego wyrostka, byle tylko ten złożył odpowiednio umotywowaną skargę i dobrze opisał swoją krzywdę.

"Gazeta Stołeczna" opisała niedawno historię uczniów z Halinowa, którzy rzucali cegłami w przechodzącą obok ich szkoły staruszkę. Dyrektorka szkoły obniżyła oceny ze sprawowania uczniom, którzy rzucali, i tym, którzy się biernie temu przyglądali. Rzucający mają mieć ocenę naganną, a obserwatorzy nieodpowiednią. Rodzice uczniów poskarżyli się w biurze Rzecznika Praw Ucznia i Rodzica. Rzecznik chce ukarać dyrektorkę szkoły za tę decyzję.
- Nasza praca wychowawcza legła w gruzach - mówiła po incydencie dyrektor Teresa Rynkiewicz, cytowana przez "GW". Ucznia, który doniósł o całym zajściu, nie ukarano.

Rzecznik praw ucznia i rodzica Krzysztof Olędzki tak motywował swoją decyzję:
-Obawiam się, że wielu uczniów może odczytać taką postawę wychowawczą szkoły jako czytelny sygnał, że nie liczy się prawo, sprawiedliwość i uczciwość, tylko to, żeby nie zostać złapanym i ukaranym. Uczniowie mogą tak pomyśleć, ponieważ widzą, że niektórzy zostali ukarani pomimo braku ich winy - byli tylko świadkami przestępstwa bądź wykroczenia - napisał rzecznik w liście do burmistrza Halinowa. Według niego kara została nałożona na uczniów niezgodnie z prawem. (cytat za "GW").

Nie oznacza to - zdaniem Olędzkiego - że uczniowie nie powinni zostać ukarani. Według niego w tym przypadku, gdy nie ma już możliwości wystawienia w klasyfikacji końcowej oceny niższej niż proponowana wcześniej, a szkoła chce ukarać ucznia, może to zrobić wyłącznie za pomocą innych sankcji przewidzianych statutem szkoły.
Dlatego właśnie rzecznik wniósł o zawieszenie dyrektorki szkoły i powołanie na jej miejsce osoby, która działać będzie zgodnie z obowiązującym prawem.
Okazuje się jednak, że statut szkoły w Halinowie zezwala na zmianę oceny ze sprawowania.

- Drogi panie - mówi pan Zbigniew, emerytowany nauczyciel - dla mnie to jest po prostu kryminał. Dzieci z piątej klasy rzucające w staruszkę cegłami? Gdy uczyłem jeszcze w szkole, zdarzały się różna grandy, ale czegoś takiego nie było. Gdybym powiedział rodzicom swoich wychowanków o tym, jak się zachowywały ich pociechy (gdyby, w co nie wierzę, doszło do takiego chamstwa), to ci rodzice by im skórę przetrzepali tak, że przez miesiąc by tę staruszkę potem na rękach nosili, gdzie by tylko chciała. To jest nie do pomyślenia. I rzecznik zasłania się tu jakimiś kodeksami, dobrem dziecka, zastanawia się, czy oni odbiorą właściwie zachowanie dyrektora? Czy będą potem mieli szacunek dla prawa? Oni już go nie mają i na pewno ta decyzja ich tego nie nauczy. To jest śmieszne. Te dzieciaki wchodzą w najtrudniejszy okres w życiu, potrzebują jakiejś elementarnej dyscypliny, która pozwoli im działać i nie robić szaleństw ani głupstw, potrzebują jej dla własnego dobra. Kazać im się teraz zastanawiać nad tym czynem, relatywizować postępowanie dyrektorki, dobrze czy niedobrze zrobiła, zgodnie z prawem czy niezgodnie. Oni tego nie zrozumieją, zrozumieją tyle, że im się udało, i następną staruszkę obrzucą petardami. No bo skoro raz się udało?

Uczeń pod sąd

Niedawno w jednej z podwarszawskich szkół uczeń określił nauczycielkę słowem, które odnosi się do zupełnie innego zawodu, także zdominowanego przez kobiety. Nauczycielka poszła się poskarżyć dyrektorowi. Usłyszała, że to drobiazg i żeby nie robić afer o takie głupstwo. Wezwała więc matkę tego ucznia, ale matka owa nie dość, że nazwała ją tak samo jak wcześniej jej syn, to jeszcze dorzuciła kilka niewybrednych słów od siebie. Nauczycielka postanowiła walczyć o swoje. Skierowała sprawę do sądu. Na razie uczeń i jego matka nie wierzą, że to się stało naprawdę, i nie traktują całej sprawy poważnie. Rozprawa odbędzie się wkrótce.

- Kiedyś zdarzyło mi się to samo - mówi Kaśka, nauczycielka polskiego. - Dziewczyna rzuciła w moją stronę "ty k….", od razu poszłam do dyrekcji, ale moja dyrektorka zareagowała od razu i zawiesiła dziewczynę w prawach ucznia. Ona, ta dziewczyna, też od razu zareagowała i przyszła mnie przeprosić. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, że nauczyciel w konfrontacji z uczniem musi liczyć na sąd, bo wewnętrzne przepisy szkoły go nie chronią.

- Pamiętam czasy, kiedy byłem uczniem - mówi pan Zbigniew. - Na ścianie w pracowni historii wisiał obraz przedstawiający delegatów ZSMP, gdy wykłócają się ze starymi przedwojennymi nauczycielami. Miny mają marsowe i groźne. Od razu widać, że to oni mają rację, a nie burżuazyjni pedagodzy. Śmialiśmy się z kolegami z tego obrazu, nie pamiętam, kto go namalował ani jaki miał tytuł. Pamiętam tylko tych komsomolców z zapiekłymi twarzami, jak stoją przed stołem oddzielającym ich od grona pedagogicznego. Nie spodziewałem się, że dożyję podobnych czasów. Albo nawet gorszych, tamtych przynajmniej można było nazwać ideowcami, a tych dzisiejszych? To, proszę pana, jest bydło.

Co jakiś czas pojawia się w mediach sprawa nauczyciela szykanowanego przez uczniów. Odpowiedzią ministerstwa na te dramatyczne ekscesy jest zaostrzenie dyscypliny. Tylko czy dyscyplina rzeczywiście jest zaostrzana? Mówi się o wprowadzeniu mundurków albo o tym, żeby zrezygnować koedukacji. Tak się składa, że niżej podpisany autor także kończył szkołę średnią w mundurze, była to szkoła niekoedukacyjna - sami faceci. Do dziś pamiętam, jak dwóch kolegów pocięło się nożami na korytarzu. Ot, tak z nudów, bo nie było co robić. Nie mnie krytykować pomysły tęgich ministerialnych głów, ale coś (może suma doświadczeń?) mówi mi, że mundurki i szkoła rozdzielnopłciowa to tylko markowanie działań. Można prać się po gębach i dręczyć bliźniego swego tak w mundurze, jak i bez niego, nie ma to znaczenia. Koedukacyjność szkół ma tę zaletę, że człowiek, który takowe ukończył, potrafi się jakoś odnaleźć towarzysko i nie stoi w wieku lat 16 w towarzystwie jak - nie przymierzając - baran, który nie potrafi się odezwać. Myślę, że o wiele istotniejsza dla sukcesu wychowawczego jest odbudowa autorytetu nauczycieli, a tego nie zrobi się bez zapewnienia tym nauczycielom pewnej swobody programowej i godziwego wynagrodzenia. Oczywiście można narzekać, że nie ma dobrych nauczycieli, bo mamy dziś w zawodzie selekcję negatywną, ale może powinniśmy się cieszyć, że w ogóle są jacyś nauczyciele. Może trzeba dać im szansę?
źródło:o2.pl

I co o tym sądzicie?

waldex - 2007-07-06, 13:30

To jest właśnie chora polska sytuacja gdy przestęopca (gówniarz) ma większe prawa niż poszkodowany (nauczyciel). Pierwszym krokiem powinno być wprowadzenie takiego statusu dla nauczyciela jaki ma policjant - obraza nauczyciela = kara i konsekwencje, a nie tuszowanie spraw i pozostawianie ich w kręgu szkoły, aby szkoła nadal miała na zewnątrz dobrą opinię.
Nie zmienimy mentalnosci nastolatków, tego sie nie da. Jeśli nie można zbudować autorytetu na zaufaniu, wiedzy nauczycieli trzeba go oprzeć na dyscyplinie, obawie przed potencjalną karą. Żadne obnizanie stopni z zachowania nie zaskutkuje; jeśli młody zbluzga nauczyciela to możemy założyć, że ostatnia rzecz na jakiej mu zależy to dobry z zachowania.
Tylko kary powinny polegać na terapii wstrząsowej: pomoc w ośrodkach monaru (niech widzą co z człowiekiem dragi robia), w ośrodkach dla niepełnosprawnych, prace społęczne (niech nauczy się szanować pracę, przy okazji drugi raz nie zrobi tego samego aby latać z miotła po mieście i potem kumple z niego polewę mieli). Największym błędem jest szerzone bezstresowe wychowanie, zobaczmy do czego doprowadziło to w USA, od kilku lat idą w drugą stronę - dyscyplina; a jakoś nadal u nas jest ono wystawiane na piedestał.

akirus - 2007-07-06, 13:53

ciekawi mnie czy ten rzecznik też by był taki pobłażiwy gdyby to jego matkę cegłami obrzucili :?:

a co do szkoły to wszyscy tam maja cos do powiedzenia poczynając od rodziców (którzy często sie na niczym nie znają), rzeczników, kuratorów, ale dyrektor i nauczyciel są na samym końcu, i zawsze dostają po d...
za każde złe zachowanie to oni sa odpowiedziani bo może krzywo popatrzyli na ucznia albo 5 nie postawili i on jakos musiał odreagować to sobie zaklął, albo pociął albo jeszcze co

koszmar, do czego to zmierza..???


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group